19.02.2014 11:15
Wehikuł czasu
Podróże są trochę jak podróż w czasie. Stojąc wśród ruin zamku sprzed kilku wieków możemy poczuć dawny klimat i na chwilę przenieść się w czasie. Możemy tak podróżować i skakać po różnych okresach historycznych za sprawą różnych zabytkowych obiektów, a naszym wehikułem jest oczywiście motocykl. To dzięki niemu możemy ową podróż odbyć i się przemieszczać. Zarówno fizycznie jak i w pewnym stopniu - w czasie.
Podczas kolejnego wyjazdu zabierzemy Was do odległego XIII wieku w czasy Kazimierza Wielkiego jak i nieco bliższe nam lata – okres Królestwa Polskiego (1815–1918).
Naszą podróż zaczniemy jednak w obecnych czasach:) Przed sobotnim wyjazdem nasz wehikuł otrzymał nowy olej, filtr, świece oraz akumulator. Tak przygotowany oczekiwał godziny 11, kiedy to wyruszyliśmy. Pierwszy postój planowany był w królewskim mieście – Olkuszu. To średniowieczne miasto (prawa miejskie 1299 rok) jest nam dobrze znane, mimo wszystko chętnie je odwiedzamy bo zawsze znajdziemy tam coś nowego do obejrzenia. Podobnie było i tym razem. Po dość długim okresie rewitalizacji rynek został już otwarty i można go wkońcu obejrzeć. Motocykl zaparkowany a my udajemy się na zwiedzanie. Focimy ryneczek, który mimo jeszcze szarej aury robi pozytywne wrażenie. Promienie słońca oświetlają zabytkowe kamienice oraz ładny, ale trochę odrapany budynek urzędu miasta. Po obejrzeniu ryneczku nasze kroki kierujemy kawałeczek dalej do dworu Machnickich wybudowanego w latach 1836-1856. Urok tego drowku ujawnia się dopiero od strony dziedzińca. Niestety wszystkie możliwe wejścia były pozamykane, więc nie mogliśmy zrobić żadnego zdjęcia od tej ‘ładniejszej’ strony. Mamy zatem kolejny powód aby tu powrócić:) Teraz pora na odwiedzenie naszej ulubionej pizzerii (Da Grasso) i obiadek:)
Posileni możemy ruszać dalej – do Rabsztyna. Murowany zamek powstał z inicjatywy wspominanego wyżej Kazimierza Wielkiego w XIII w. Podczas potopu szwedzkiego zamek został zniszczony i już nigdy nie odbudowany. Dzięki prowadzonym pracom rekonstrukcyjnym udało się odbudować kilka elementów zamku, które obecnie możemy oglądać. Zamek ten znajduję się na szlaku orlich gniazd. Malownicze położenie zachęca do przyjazdu w te okolice. Po krótkim posotoju czas na ponowne rozpalenie ognia pod tłokami i dalszą drogę. Obieramy kurs na Jaworzno i jedziemy przez Bukowno po drodze mijając zbiornik wodny Sosina. Zatrzymujemy się w Maczkach – obecnej dzielnicy Sosnowca. Tutaj czeka na nas ostatnia atrakcja i jednocześnie kawał historii.
Tutaj też przenosimy się w czasie na teren dawnego
Królestwa Polskiego. Jest rok 1835. W tym właśnie czasie
powstaje projekt budowy lini kolejowej łączącej Warszawę z
granicą zaboru austryjackiego. Projektowana linia ma łączyć
się z Wiedniem, dlatego oficialna nazwa brzmi Droga Żelazna
Warszawsko-Wiedeńska. W 1840 roku rusza budowa trwająca osiem
lat. Po jej ukończeniu powstaje linia długości 327,6 km,
posiadająca 27 stacji. Początkowa stacja to Warszawa a ostatnia
– Granica
w miejscowości Maczki (tutaj znajdowała się
granica zaboru). Jest to pierwsza kolej na terenie
Królestwa Polskiego. Własnie w tym mejscu znajdujemy się
obecnie. Motocykl parkujemy tuż przy moście granicznym na Białej
Przemszy pochodzącym z roku 1848. Za chwilę staniemy na peronie
ostatniej stacji kolei Warszwsko-Wiedeńskiej, której tabor
w szczytowym okresie liczył 469 lokomotyw oraz ponad 16 000
wagonów (w pierwszym roku po powstaniu linii liczby te
wynosiły odpowiednio 8 i 120). W okazałym budynku dworca mieściły
się luksusowe apartamenty, w których zatrzymywał się sam
car Imperium Rosyjskiego. Dziś nic już nie przypomina o dawnej
świetności tego miejsca. Pociągi pasażerskie przestały się
tu zatrzymywać od roku 2009. Stacja graniczna na jednej
z
najważniejszych granic w ówczesnej Europie przyprawia
obecnie o smutek i rozpacz. Opustoszały budynek z zamurowanymi
oknami powoli popada w ruinę mimo wpisania na listę
zabytków. Pozostaje nam jedynie zamknąć oczy i w wyobraźni
zobaczyć to miejsce
w czasach największego rozkwitu, kiedy
pociągi towarowe pędziły z dostawami węgla od Zagłębia
Dąbrowskiego do Prus oraz z wyrobami łódzkiego przemysłu
tekstylnego na rynek rosyjski, a składy pasażerskie rocznie
przewoziły ponad 13 milionów podróżnych.
Po chwili zadumy wracamy do realiów naszych czasów i udajemy się do naszego wehikułu aby powrócić do domu. Po 102 kilometrach pada ostatni na dziś rozkaz do maszynowni – silnik stop. Tak oto kończymy kolejną moto wycieczkę i znów trzeba pzeżyć cały tydzień w pracy do następnej soboty. LwG!
Archiwum
Kategorie
- Inne (4)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (34)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)