05.05.2015 17:05
Moto Tatry 2014
Trochę nas nie było, ale powoli wracamy nadrabiając zaległości. Na początek długi czerwcowy weekend 2014 i wyjazd do Zakopanego i mały treking po Taterkach:) Przeżyjmy to jeszcze raz :))
‘W góry, w góry miły bracie…’
‘tam swoboda czeka na cię’ jak mówił wieszcz. Wykorzystując długi czerwcowy weekend my również postanowiliśmy zakosztować trochę górskiej przygody w Tatrach. Motocykl oczywiście miał nas tam zawieźć, a potem odpoczywać i czekać aż powrócimy z górskich wędrówek. Plan w zarysie opracowany, pogoda w kratkę, nocleg załatwiony… no to jedziemy.
Ruszamy w czwartek. Nasz cel to Zakopane. Przedtem jednak chcemy zawitać do Suchej Beskidzkiej i trochę pozwiedzać. Trasa mija szybko i przyjemnie. Parkujemy niedaleko rynku i możemy zacząć zwiedzanie. Na pierwszy ogień idzie XVIII-wieczna karczma Rzym. Klimatyczna, usytuowana na rynku, zaprasza w swoje progi spragnionych staropolskiego i regionalnego jadła. Kolejna atrakcja Suchej to zespół zamkowo-parkowy sięgający swymi początkami XVI wieku. Zamek nazywany ‘Mały Wawel’ od razu zdradza swój pierwowzór, czyli zamek królewski na Wawelu. Wszechobecne arkady przenoszą nas w czasy późnorenesansowe, kiedy to nastąpiła znaczna przebudowa zamku, nadająca mu obecny wygląd. Spacerujemy wkoło zamku oraz po klimatycznym i urokliwym parku. Ludzi mało, słońce praży, niebieskiego niebo. Czego chcieć więcej?
Kiedy wracamy na parking koło naszego rumaka stoi drugi, dość rzadko spotykany u nas reprezentant marki Victory. Śliczny :) Jeszcze chwilka i już jesteśmy na miejscu.
Teraz jeszcze tylko musimy odszukać naszą bazę – ‘Camping pod Krokwią’ (http://www.podkrokwia.pl/) . Ulokowany tuż u stóp Wielkiej Krokwi, niedaleko Krupówek oraz Biedronki dobrze spełnia rolę bazy wypadowej. Polecamy!
Tym razem czas na trochę burżuazji – namiot zostaje w domu a my instalujemy się w przyczepie campingowej :) To nasz pierwszy raz w takim miejscu:) Motocykl również znalazł sobie miejsce pod dużą i przestronną wiatą. Po rozpakowaniu czas na pierwszy rekonesans. Spacerujemy tu i tam, przechodzimy Krupówki, rozmawiamy o ich fenomenie przyciągania mas turystów. Po powrocie kolacja, prysznic i pora spać. Jutro w ramach rozgrzewki Sarnia Skała (1377 m n.p.m.).
Wyspani i dobrych humorach witamy kolejny dzień. Niestety pogoda pochmurna. Wilgotno i chłodno. Szybkie śniadanie i możemy ruszać na szlak. Żona zwana Kurczakiem jest w Tatrach pierwszy raz, więc na początek coś spokojnego i łatwego. Na Rysy jeszcze przyjdzie czas. Rozpoczynamy nasz marsz malowniczą Doliną Białego. Na szczyt prowadzi ścieżka przyrodnicza składająca się z 11 punktów zatrzymań. Jednym z nich jest sztolnia uranowa.
W latach 1950-55 podczas wyścigu zbrojeń ZSRR poszukiwał tutaj złóż uranu do produkcji własnej bomby atomowej. Uran odkryto i wykopano łącznie 272 m korytarzy. W trakcie prac wydobywczych dolina była niedostępna dla turystów i pilnie strzeżona.
Maszerujemy dalej, mijając malownicze wodospady. Pogoda jest zmienna. Raz kropi, raz świeci słońce. Ostatnie metry podejścia są dość strome i trasa trochę się korkuje z uwagi na dużą liczbę turystów. Po zdobyciu szczytu czekają nas piękne widoki. Z jednej strony Zakopane i Gubałówka a z drugiej, niemal na wyciągnięcie ręki majestatyczny Giewont. Całość psuje tylko silny i zimny wiatr. Chwila odpoczynku, mała sesja zdjęciowa, coś na ząb i możemy schodzić w dół.
Po powrocie pora na upichcenie obiadku w naszej przyczepce. Potem można udać się na zasłużony deser i zwiedzanie zakopiańskiej starówki. Wieczorem zadowoleni z minionego dnia możemy z czystych sumieniem wskoczyć do śpiworów.
Sobota. Miało być pięknie a wyszło jak zawsze. Kiedy budzik brutalnie wyrwał nas ze snu, dość wczesną porą, stwierdziliśmy jednoznacznie, że za plastikowym oknem naszej przyczepki leje deszcz. Niebo całe zachmurzone, więc szans na przejaśnienie w najbliższym czasie nie ma. Tak oto legł w gruzach plan zdobycia Kasprowego Wierchu, a my poszliśmy dalej spać:) Kiedy już obudziliśmy się na dobre deszcz dalej padał. Zjedliśmy śniadanie i zastanawialiśmy się co dalej. Wtem nieoczekiwanie deszcz poszedł w inne rejony. Pora na plan awaryjny, czyli Nosal (1206 m n.p.m.). Mimo, że szlak krótki to potrafi zmęczyć. Kiedy już wdrapaliśmy się na szczyt, było nam trochę mało, więc poszliśmy dalej, przez Nosalową Przełęcz do Kuźnic. Tam zwiedziliśmy pozostałości po zespole dworsko-parkowym z XIX wieku. W drodze powrotnej urzekła nas kilkudziesięcio metrowa kolejka oczekująca na wjazd na Kasprowy. Ahh… te lenistwo :)
Po powrocie czas na zasłużony relaks i kolejne spacerki po Krupówkach i okolicy. Dziś nasz ostatni dzień w Zakopanem, więc czas na pożegnanie. Wieczorkiem pakowanie kufrów i pora ostatni raz zaszyć się do śpiworów.
Niedzielny poranek wita nas rześkim, zimnym powietrzem. Wsiadamy na naszego dzielnego osiołka i powoli jedziemy w stronę domku. Na przełęczy Krowiarki robimy przerwę na śniadanie. Dalsza część drogi przebiega bezproblemowo i popołudniu jesteśmy już w domku. Za nami miło spędzone 4 dni i 475 km.
Mała gelria:
Komentarze : 3
wilku 447: pojechałem dzisiaj - droga fajna, ale cholernie wąsko. Składając się masz wrażenie, że przydzwonisz garnkiem w osobówki z naprzeciwka.
Dla małych maszyn fajna droga, dużymi trudno.
Jak będziecie w okolicach Zakopanego polecam trasę z niezliczoną ilością zakrętów. Z 969 zjazd w Knurowie przez Ochotnicę do Michałek i wracamy znów na 969. Koniecznie w tą stronę i w tej kolejności !!! Winkle 90 stopni co 100 metrów i ostro pod górkę przez parę kilometrów. Później zjeżdżamy w dół tylko dużo łagodniej.
Sztolnia uranowa, no proszę. Zawsze się czegoś ciekawego dowiem z Twoich (Waszych) wpisów.
Archiwum
Kategorie
- Inne (4)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (34)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)