15.04.2014 11:24
Skrywane tajemnice
Tym razem plany nie do końca zostały zrealizowane w 100%, ale mimo wszystko wycieczka była bardzo udana i ciekawa. Jak to czasem bywa popsuła ją pogoda. Miało być gorąco i słonecznie a było zimno i deszczowo, taka drobna różnica. Widać dla naszych synoptyków to nie miało większego znaczenia:) Dobrze, że przed wyjazdem wpiąłem membranę do kurtki i zabrałem jeszcze dodatkowego tshirta.
Zatem ruszamy. Dobrze nam znaną drogę 81 jedziemy na Skoczów. Po drodze mamy jednak dwie atrakcje. Pierwsza to rynek w Żorach (prawa miejskie 1272 rok). Ryneczek jest ciekawy i zadbany. Na zdjęciach możemy zobaczyć poszczególne fragmenty w dawnych latach. W miejscowej piekarni kupujemy coś na ząb i raczymy się herbatką z termosu, gdyż jest naprawdę chłodno, rzekłbym nawet, że mniej zmarzłem w lutym niż podczas tej wycieczki. Posileni możemy ruszyć dalej, do dzielnicy Baranowice.
Tutaj bowiem, fani pałacy znajdą XVII-wieczny klasycystyczny zespół pałacowo-parkowy. Niestety stan budynku nie wymaga żadnego komentarza, wystarczy spojrzeć na zdjęcia. Całość jednak sprawia miłe wrażenie, może dlatego, że jesteśmy już na obrzeżach miasta, obok jest niewielki stawik, roztacza się cisza i spokój a w oddali słychać klekot bocianów? Jest w tym miejscu jakiś urok:)
Teraz czeka nas dłuższy fragment, bo jedziemy aż do samego celu, do Ustronia. Ustroń, Wisła, oraz Szczyrk to takie miasta, w których zawsze odnajdujemy coś nowego. Tym razem skupimy się na Ustroniu i przeniesiemy się w czasy PRL-u. W latach 60-tych z inicjatywy Jerzego Ziękta zaczęły powstawać hotele w kształcie piramid, w ramach kompleksu sanatoryjno-uzdrowiskowego. Łącznie powstało 15 takich obiektów, które dziś są symbolem i wizytówką miasta. Potężne żelbetonowe konstrukcje posiadają przeważnie ok. 8 pięter i choć czasy PRL-u już dawno minęły one mają się dobrze. Nas szczególnie interesuje jeden z nich. Mciejka. Piramida-widmo, opuszczona od 2008 roku. Mimo, iż obok znajdują się dwie inne piramidy, które prężnie fukncjonują o Maciejce mało kto słyszał. Trafić jest ciężko. Pytamy tu i tam, aż w końcu trafiamy. Lubimy takie klimaty:) Parkujemy motocykl na tle piramidy i zaczynamy zwiedzanie. Jest możliwość wejścia do środka, więc korzystamy. Niestety wszystkie okna są zabite deskami a czołówki zostały w domu, zatem wyższe kondygnacje musimy odpuścić. Parę minut po opuszczeniu budynku wychodzi z niego również jakiś zakapturzony gość, wysypuje coś z woreczka i znika w krzakach. Dałbym sobie ręce uciąć, że byliśmy tam sami:) Schodami schodzimy do ogrodu, który dziś zarasta wysoka trawa. Można jeszcze spotkać pozostałości po ławkach. Kilka zdjęć, chwila rozmyślań jak to było kiedyś i trzeba jechać dalej.
W planach była jeszcze Wisła i dwa podobne obiekty, ale z
uwagi na pogodę oraz czas (ciężko nam się rano zebrać z
łóżka) przekładamy je na inny raz, a my tymczasem
kierujemy się do ostatniej atrakcji. Naszczym celem jest
Równica – szczyt górki w Beskidzie Śląskim o
wysokości 885 m n.p.m.
Tym razem jednak, nie czeka nas
mozolna piesza wędrówka a przyjemny wjazd na motocyklu,
bowiem na górę prowadzi ogólnodostępna asfaltowa
droga. Zatem pokonując liczne serpentyny pniemy się, aż do samego
schroniska, przy którym parkujemy. Teraz jeszcze trochę
pieszego podejścia i można zacząć mały piknik z górską
panoramą. Termosik z herbatką to jednak dobra rzecz,
szczególnie przy takiej pogodzie. Jemy, odpoczywamy,
debatujemy i tak powoli czas nam schodzi.
Powrót do Katowic, przebiega już bez atrakcji, po drodze łapie nas jedynie deszcz. Wstępujemy jeszcze na małe zakupy. W domku meldujemy się z przebiegiem 195 km.
Komentarze : 4
No ładnie ładnie ;)
->Spinio: Tak, tak. Ciągnie wilka do lasu (danych t-b) ;-)
Tak mi się jeszcze przypomniało. Wieś Szczodrowo - nieźle utrzymany i wciąż pełniący swoje funkcje, kościół drewniany z XVII wieku. Cepelia we wnętrzu nie przykryła jeszcze oryginalnej architektury.
Z innych minusów, droga dojazdowa niby asfaltowa, ale w tragicznym stanie.
XIII w. to dość odległe czasy, stąd ta wzmianka :)
Na Pomorze również przyjdzie czas. Druga propozycja o wiele ciekawsza. Motocyklista-właściciel się czasem przydaje:)
"(prawa miejskie 1272 rok)" - ech, te dane taktyczno - bojowe...
No, ale skoro tak lubicie perełki architektury, to dorzucę trochę do ewentualnej wycieczki na Pomorze.
1. Skarszewy: Zamek Joannitów - w sumie nic ciekawego, obecnie siedziba miejskiego ośrodka kultury, ale za sprawą restauracji w podziemiach, można je zwiedzić. Nic nie zamawiać, żarcie raczej kiepskie.
W tej samej dziurze pozostałości murów obronnych.
2. Ruiny zamku w Starej Kiszewie. Obiekt w stanie zrujnowanym, obecnie w rękach prywatnych. Właściciel (prywatnie motocyklista lub sympatyk motocyklizmu) na miarę swoich możliwości stara się odbudować obiekt. Stąd wejście na teren ruin płatne - koszt "jednej cegły gotyckiej od osoby". Przy odrobinie szczęścia, motocykliści mogą wjechać "na teren" i tam na czas zwiedzania pozostawić maszyny. Mnie się udało.
Archiwum
Kategorie
- Inne (4)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (34)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)