09.04.2014 11:12
Małopolskie wyzwanie
Czy wy też oczekujecie na każdy weekend i odliczacie dni w pracy? Weekend powinien trwać co najmniej 3 dni a najlepiej 5 :), ale niestety trwa tylko 2 i trzeba wszystko w niego poupychać aby nabrać sił na kolejny tydzień w pracy. Dopiero co wróciliśmy z Książa Wielkiego a tu już kolejny weekend przed nami i kolejna moto wycieczka. Całe szczęście, że ten czas tak szybko leci a my jesteśmy coraz młodsi.
Dłużej nie przeciągając przejdźmy do tej właściwej części relacji. Oto mamy ostatnią sobotę marca. Pogoda znów sprawiła się na medal. Motocykl gotowy do drogi. Jeszcze tylko kontrolne sprwdzenie ciśnienia w oponach (zeszło o 0,1) i lecimy. Tym razem korzystamy z usług Stalexportu, do którego wędruje nasze 4,50 zł za skorzystanie z autostrady A4. Nie chcemy tracić czasu na przedostanie się w okolice wsi Rudno, a dzięki temu małemu wydatkowi jesteśmy tam po może 20 minutach.
Zapomniałem dodać jeszcze tytułem wstępu, że przed sobotą zapytałem moje serduszko gdzie by chciała pojechać i jakie atrakcje zobaczyć. Czy ma to być zamek, pałac, zabytkowy rynek, czy może jakiś akwen wodny bądź góry. Żonka bez chwili namysłu powiedziała, że ma być wszystko :) Ah, bądź teraz mądry i zrób taką trasę. Pół zasobów internetu poszło w ruch i zaczęło się tworzenie. Pomyślałem, że najlepszym miejscem będzie Małopolska. Kilka minut wpatrywania się w ekran z mapą dało wstępny zarys trasy. Potem pozostało już tylko dopracować plan, no i można jechać. Ha, da się? :P
Zatem meldujemy się w Rudnie gdzie czekają na nas ruiny zamku Tenczyn położone na Górze Zamkowej (411 m n.p.m.). Budowa zamku rozpoczęła się w roku 1319. Niestety podczas Potopu Szwedzkiego zamek został zniszczony, a ostateczny cios zadał piorun uderzając w zamek w roku 1768 i doszczętnie go paląc. Obecnie na zamku prowadzone są prace rekonstrukcyjne i nie było możliwości wejścia do środka. Obchodzimy zamek dookoła, tracąc przy tym trochę nerwów z powodu wąskiej scieżki wśród krzaczorów. Kilka zdjęć, chwila kontemplacji i można jechać dalej.
Czas na kolejną atrakcję z listy, czyli zabytkowy rynek. I proszę bardzo, niedaleko Rudna mamy Alwernię a w niej takowy właśnie rynek. Znajdziemy tu również zabytkową studnię wybudowaną w latach 1855-60. W wyniku licznych przekształceń i zmian w koncepcji zagospodarowania miasta rynek obecnie przekształcił się bardziej w skwer. Jest tu cicho i przyjemnie. Korzystamy z okazji aby na chwilę przycupnąć na ławeczce i odpocząć od zgiełku miasta.
Teraz możemy kontynuować naszą podróż do kolejnej miejscowości. Kryspinów położony jest na drodze 780 prowadzącej do Krakowa. Tuz przy niej, w cieniu malutkiej stacji benzynowej stoi opuszczony pałac z XIX w. Pałac w stylu neorenesansowym bogato zdobiony w przeróżne detale. Niestety jego stan pozostawia wiele do życzenia. Całość jest ogrodzona, ale dla chcącego nie ma większego problemu aby przejść przez położone niemal na ziemi ogrodzenie z siatki. Obchodzimy spokojnie cały obiekt i robimy zdjęcia. Do pałacu przylega park z małym stawikiem. Wkoło wesoło biesiaduje duża liczba tutejszych smakoszy taniego wina, ale są grzeczni i nie zakłucają nam zwiedzania:)
Kawałeczek dalej, jadąc lokalną drogą dojeżdżamy do Piekar, gdzie czeka na nas kolejny pałac. Dziura w płocie zaprasza do wejścia:) Podobnie jak w Kryspinowie mamy tu park oraz malutki stawik, wszystko jednak bardzo zarośnietę i widać, że kolejny zabytek stoi samopas. Neogotycki pałac zbudowany w latach 1857–1865 dziś ma się jeszcze dość dobrze, choć tylko z zewnątrz. Po zajrzeniu przez okna widać zdewastowane pomieszczenia, pozapadane podłogi oraz sufity. Tyle pięknych obiektów popda w ruinę na naszych oczach i nikt z tym nic nie robi. Obok znajdują się dworskie zabudowania, również w ruinie.
Z głębokim wzdychaniem opuszczamy to miejsce, kończąc tym samym blok pałacowy naszej dziesiejszej wycieczki. Teraz czas na trochę relaksu i mały piknik. Zakupy zrobiliśmy po drodze, więc potrzeba nam tylko dobrą miejscówkę. Wychodzi na to, że teraz przydałoby się jakieś jeziorko i proszę bardzo. W Budzyniu, mamy nawet dwa – Zalew Budzyński i Zalew na Piaskach. Oddziela je od siebie jedynie poprowadzone tędy droga. Po chwili jesteśmy już na plaży i możemy zabierać się za konsumowanie. Wiadomo, że jak jest woda to musi być i śledzik :)
To piękne uczucie towarzyszące motocyklowym podróżom – wolność, teraz daje się odczuć. Ładna pogoda, przyjemna okolica, jedzonko, chwila ciszy i relaksu… i tu pojawia się problem. Owej ciszy trochę brakuję za sprawą dwóch dzieciaków na motorowerach. Dwóch na Komarku a trzeci, lokalny gwiazdor na małej crossówce, jeździ po plaży i okolicy w tą i spowrotem. Spoko, niech sobie jeżdżą, ale czemu akurat jak człowiek chce choć chwilę ciszy i spokou :) Pewnie kiedyś się to skończy, kiedy po raz kolejny przejedzie metr obok leżących na kocach osób, powodując ich nagły podskok a osobom tym zabraknie wyrozumiałości :)
Czas płynie, powoli kończąc nasz piknik i zmuszając nas do skierowanie się w drogę powrotną. W tajemnicy przed żoną, zaplanowana jest jeszcze jedna niespodzianka atrakcja – zamek Lipowiec w Babicach. Po drodze niestety widzimy smutny widok. Policja, pogotowie i motocykl leżący w rowie. Cała sytuacja jest już ogarnięta, motocyklista żyje:), więc jedziemy dalej. W Babicach obok zamku jest skansen, więc zmotoryzowanych turystów jest dużo i nie ma zabardzo gdzie stanąć, ale przecież mamy motocykl. Parkujemy i idziemy mozolnie na wzgórze zamkowe. Kiedyś były tu schody prowadzące pod sam zamek, niestety zostały zlikwidowane z powodu złego stanu technicznego. Teraz pozostaje droga okrężna przez las, bądź ostro pod górę miejscem, gdzie były schody. Zamek, którego początki siegają XIII wieku ma się dość dobrze, można rzec, że jak stał tak stoi:) Coraz bardziej cieszy rozbudzająca się do życia zieleń, tutaj widoczna bardzo dobrze, wszak jesteśmy na terenie rezerwatu przyrody. Wchodzimy na przedzamcze, robimy kilka zdjęć, chwilę odpoczywamy i pora na ostatni odcinek trasy prowadzący do domku.
W ten oto sposób udało mi się sprostać wyzwaniu i zgromadzić kilka atrakcji w jednej wycieczce. Żonka bardzo zadowolona, ja również, więc czego chcieć więcej? Kolejnego weekendu! Ale i na niego przyjdzie czas… tymczasem my po 162 km gasimy silnik. LwG!
Archiwum
Kategorie
- Inne (4)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (34)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)