20.08.2013 18:22
#12 Odprawieni z kwitkiem i zielona woda
Odprawieni z kwitkiem
MotoBenelux się skończył, wróciła szara rzeczywistość, praca i oczekiwania od weekendu do weekendu:) Na szczęscie sezon jeszcze trwa a wraz z nim nasze weekendowe wycieczki. Tym razem prezentujemy kolejne dwa wyjazdy odbyte w czwartek oraz sobotę. Zapraszamy do lektury i podążania naszymi śladami:)
Starter, jedynka i jedziemy:) Zwiedzanie rozpoczynamy w Pyskowicach. Jest to jedno z najstarszych miast na Górnym Śląsku. Prawa miejskie miasto otrzymało w 1260 roku.
Parkujemy moto na rynku i zwiedzamy okolicę. W Pyskowicach zachował się średniowieczny urbanistyczny układ starego miasta, na którym możemy znaleźć m.in. zabytkowe budynki mieszkalne z XVIII i XIX w. oraz ratusz datowany na rok 1822. Jest też zabytkowa fontanna. Calość sprawia miłe wrażenie, aczkolwiek wizerunek miasta psują trochę okoliczne ‘lumpy’, których kręci się dość dużo. Taki już urok naszego kraju :)
Kolejny punk na naszej trasie nosi swojską nazwę – Wielowieś. Znajdziemy tu na ulicy Głównej pałac wzniesiony dla hrabiego Verdugo w 1748 roku. Pałac bardzo miły dla oka a otaczający go 3 ha park daje dużo spokoju i ciszy. Dobre miejsce dla szukających chwili spokoju z dała od otaczającego nas zgiełku. Niestety dojazd do samej wsi jest lekko irytujący ze względu na stan naszych dróg, ale potem jest już dobrze:) Obecnie w pałacu mieszczą się różne instytucje publiczne, więc nie ma problemu z oglądnięciem go z zewnątrz.
Po 15:00 jesteśmy umówieni na grilla, więc czas jechać dalej:) Ostatni punk naszej trasy to miejscowość Łubie. A tutaj oczywiście kolejny pałac. Ciekawostką jest fakt, iż pałac ten należał do rodziny Baildonów. Rodzina Baildonów, wywodząca się ze Szkocji mieszkańcom Śląska znana jest głównie za sprawą Johna Baildona – budowniczego Huty Baildon w Katowicach. Niestety obecnie mieści się tam dom opieki społecznej i panowie pełniący rolę portierów robią straszne problemy żeby wejść chociaż za bramę.
Mimo iż obiekt jest zabytkiem a przez jego teren przebiega scieżka dydaktyczna nasze próby jak i wielu pozostałych osób, które w międzyczasie przybyły zobaczyć pałac spełzły na niczym. Co prawda można było przyjąć bardziej bojową postawę i po prostu wejść na teren, ale jakoś to nie w naszym stylu. Niektórzy jednak wdawali się w słowne potyczki z portierami, którzy poza swoim już podeszłym wiekiem, mieli zapewne problemy natury psychicznej i kontakt z nimi był prawie niemożliwy. Fakt ten podniósł moje ciśnienie gdyż nie lubię jechać sporo kilometrów, żeby zostać odprawionym z kwitkiem. Cóż, życie. Miałem nie filozofować na blogu, więc z ciekawości zapytam tylko czy ktoś orientuję się w przepisach prawa dotyczących takiej styuacji, tj. uniemożliwienia wejścia na teren obiektu, który jest 1)zabytkiem 2)budynkiem użyteczności publicznej 3)obiektem na ścieżce dydaktycznej. Może przybyłem z odwiedzinami? Ehh…
Trochę zniesmaczeni, po zrobieniu trzech zdjęć przez bramę udajemy się w drogę powrotną.
Wskakujemy na A4 i szybko i sprawnie docieramy do domku:)
Zielona woda
W sobote miało być miło, lekko i przyjemnie a znów zrobiło się irytująco a kilometrów zamiast 200 wyszło 290 :), ale zacznijmy od początku.
Celem tego wyjazdu miało być spotkanie ze znajomymi nad Jeziorem Turawskim a po drodze zobaczenie kilku ciekawych obiektów. Wskkujemy na A4 i lecimy na Opole. Zjeżdżamy zjazdem na drogę nr 45, płacimy na bramce 3,60 zł i już po chwili meldujemy się pod pierwszą atrakcją dnia – pałacem w Dąbrówce Górnej. Pałac ten pochodzi z XVII w. a w latach 90-tych stał się własnością prywatną. Mimo to, po grzecznym zapytaniu pozwolono nam bez problemu wejść na teren i pochodzić do woli, można? Można:) Poza samym pałacem, który czeka na remont i adaptację na hotel godne uwagi są również dwie zabytkowe bramy wjazdowe oraz budynki dawnej chłodni i cegielni.
Słonko mocno praży a my jedziemy dalej do miejscowości Prószków. Robimy szybkie zakupy, zaopatrujemy się w duża ilość picia oraz zapodajemy po lodzie. Po chwili przerwy parkujemy moto pod zamkiem z 1563 r. Obecny wygląd zamek zyskał po przebudowie w latach 1677-1683. Szybka sesja zdjęciowa i robimy małą rundkę po miasteczku, które sprawia miłe wrażenie. Jest tu cicho i spokojnie.
Przed ostatni przystanek na naszej trasie to Zimnice Małe – malutka wioseczka, położona kilka kilometrów od Prószkowa. Ta niepozorna wieś kryje małą ciekawostkę. Na wysokiej skarpie, nad dawnym korytem Odry góruje zamek z XV/XVI, który został przekształcony na spichlerz. Całość nie wygląda zbyt atrakcyjnie gdyż zamek pozbawiony jest wszelkich detali architektonicznych. Widok przykuwa tylko duża liczba małych okienek, typowa dla spichlerzy. Mimo wszystko zawsze to coś ciekawego i nietypowego do obejrzenia.
Do tej pory było miło i przyjemnie, teraz będzie trochę pod górkę. Jak już było wspomniane na wstępie, nasz cel to Turawa. Jedziemy zatem przez Opole aby potem wskoczyć na drogę 45 w kierunku Kluczborka i spokojnie dojechać nad Turawę. Niestety plan ten pozostał tylko planem ponieważ droga nr 45 jest zamknięta i wyznaczono objazd przez Lubliniec o długości ponad 80 km. Szkoda słów. Rzut oka na mapę i szybkie wytyczenie nowego szlaku. Jest cieniutka nitka (droga) prowadząca do Turawy. Damy rade. Daliśmy, ale takich dziur i nierównej drogi już dawno nie widziałem…Nie wiem, jak Wy, ale ja bardzo nie lubię dziurawych i nierównych dróg:)Zmęczeni podskakiwaniem na wertepach dojeżdżamy do Turawy i wypadamy akurat na nasz ostatni obiekt na dzisiaj. Pałac z XVII w. Budynek bardzo licznie zdobiony, ale zaniedbany. Kilka zdjęć i już prosto nad jezioro.
Jezioro Turawskie to zbiornik retencyjny na Małej Panwi o powierzchni 24 km2, który od ostatnich może dwóch lat jest domem dla niezliczonej liczby sinic. Na skutek tego niegdyś pełne turystów jezioro obecni świeci pustkami ze względu na swój zielony kolor i morze glonów. Okolica sprawia wrażenie trochę wymarłej. Zniknął dawny klimat typowej turystycznej miejscowości.
Po krótkim odpoczynku i spotkaniu ze znajomymi (pozdrawiamy Pauline i Zenka) ruszamy w stronę domu. Czeka nas jeszcze jedna przeprawa przez dziury (ok. 15 km) a potem już równa i gładka autostrada A4 prowadzi nas prosto do domu. I to tyle:) LwG.
Komentarze : 3
sniadanie: niby tak, ale czemu maja pic piwo moim kosztem;), poza tym nie wiadomo czy w ich przypadku by to cos zmienilo...
dominiks1980: nad Srebrnym mialem okazje byc w 2011:) Fakt, sympatyczne jeziorko i czyste, ale dosc male i duzo lokalnego elementu:)
Istnieje kilka sposobów na niechętnych do współpracy portierów. Najprostszym i najtańszym, ale i też nie dającym 100% gwarancji sukcesu jest porter. Najlepiej żywiecki, bo jest im na pewno znany w przeciwieństwie do nowoczesnych wynalazków.
Kosztowniejszym rozwiązaniem jest ćwiartka, albo lepiej: połówka. To powinno zadziałać. :-)
Podczas kolejnego wypadu do Turawy polecam jezioro Srebrne w Osowcu, około 2 km od Turawy. Woda nieprzeciętnie czysta, jeziorko znajduje się w środku lasu w dawnej kopalni piasku. Mają swoją stronę ww więc można sobie pooglądać co i jak. Szczególnie polecam przyjazd na biwak w tygodniu, cisza, spokój, pełen relaks na łonie natury. Niestety w weekendy miejsce przemienia się w "ośrodek imprezowy" za sprawo weekendowych imprezowiczów, i raczej nie pośpimy ;) Mimo to uważam że miejsce to ma swój klimat i przyjeżdżam tam jak najczęściej. W tym roku dowiedziałem się że do kolejnego sezonu zostaną poczynione jakieś inwestycje rozbudowujące to miejsce i czyniące je jeszcze atrakcyjniejszym turystycznie.
Archiwum
Kategorie
- Inne (4)
- Na wesoło (656)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Turystyka (34)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)